BACA & RADEK & GRZEGORZ >> Europejski zlot Valkyrie - XI InZane - 15 - 18 czerwiec 2017r. - Niemcy
Największy zlot Hondy Valkyrie w Europie


Dojazd na miejsce zlotu zaplanowaliśmy z kolegą Radkiem na dwa etapy.
Pierwszy nocleg zrobiliśmy przy granicy niemieckiej w Pałacu Łagów.




Jak na pałac przystało, ugościli nas tam po królewsku a zwłaszcza nasze motocykle :-)



Drugi dzień, to już dojazd na miejsce zlotu, czyli do Suhl w Niemczech.



Sam hotel jest zlokalizowany na szczycie góry, więc widoki z okien typowo górskie, coś jak w naszych Beskidach.








Na piątek organizator przewidział kilka tras po okolicy w małych podgrupach
a w sobotę już całą ferajną pojechaliśmy na objazd dalszej okolicy z przerwą na obiad w ekologicznej hodowli krów, gdzie główną atrakcja były grillowane steki.




Tradycyjnie, pozostały wolny czas po powrocie z przejażdżek spędza się w hotelowych barach i dyskotekach, gdzie zabawa trwa do rana, oraz oczywiście na podziwianiu Valkyrie w parku maszyn.



Po zakończeniu Inzane, ruszyliśmy w nowym, powiększonym składzie, tzn: Baca, Radek i ja na południe do Ubersaxen w Austrii, tuż przy samej granicy z Lichtensteinem.
Po drodze obowiązkowy spacer i obiad przy Jeziorze Bodeńskim w Szwajcarii.









Następnie pojechaliśmy do Davos - kurortu w którym odbywa się Światowe Forum Ekonomiczne państw z grupy G8.




Późnym wieczorem dotarliśmy do hotelu.


Następny dzień, to już początek fajnych, krętych i widokowych trasy oraz dojazd do Pra'Delle Torri we Włoszech.







Tu spędziliśmy nocleg w sympatycznym, typowo rodzinnym alpejskim hotelu, w którym z drewnianych balkonów zwisały długie na 1,5 metra pachnące pelargonie.
Ja to się tam nawet załapałem na pokój z paśnikiem na ścianie i sianem na podłodze lol




Po smacznym śniadaniu ruszyliśmy na podbój przełęczy Passo dello Stelvio, która jest najwyższą przełęczą we włoskich Alpach Wschodnich.
Trasa pokręcona jak loki Magdy Gessler o niezliczonych, ciasnych jak cholera agrafkach gdzie droga przez cały czas stromo trawersuje po zboczu, aż na wysokość 2757 m n.p.m.
Wszystkie zakręty mają 180 stopni, więc na każdym widziałem w lusterku wstecznym swoją własną tablicę rejestracyjną zdziwiony !!







Co najciekawsze, po drodze mijaliśmy całe grupy kolarzy oraz biegaczy.
Ja byłem umęczony samym wjazdem motocyklem na szczyt i nie mogę pojąć, jak pod taką górę można wjechać na rowerze.
Wielki szacunek dla tych wszystkich ludzi !

Po odpoczynku, podziwianiu panoramy i oczywiście obowiązkowej sesji zdjęciowej ruszyliśmy w dalszą drogę.
Miałem nadzieję na chociaż chwilę prostej drogi i odpoczynek od zakrętów, ale jak się później okazało byłem w dużym błędzie.

Baca jak to baca, przyzwyczajony, że koło domu ma same ostre zakręty .... więc prosta droga służy mu tylko po to, aby dojechać nią do zakrętów pan zielonylol
Tak więc wytyczył trasę, że w ciągu jednego dnia pokonywaliśmy co najmniej kilka przełęczy i setki ostrych zakrętów.
I to wszystko w sakramenckim upale, który momentami przekraczał nawet 45 C w słońcu !!!


Kolejny dzień, to super trasy z pięknymi widokami, czyli .....Dolomity.
Droga wiodła przez znane kurorty narciarskie: Livigno, San Martin, Cortina d'Ampezzo, Padola, Campolongo, itp.











Na przełęczy w Cortina d'Ampezzo, grupa dziennikarzy motoryzacyjnych testowała akurat sportowe Audi R8.
Jak na szczycie ujrzeli moją Hondę Valkyrie, to wszyscy zjechali na parking na sesję fotograficzną zdziwiony pan zielonylol




Tego dnia wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, że nie ma chyba w Europie drugiej tak malowniczej grupy górskiej jak Dolomity.
Zaś wśród ich słynnych z urody szczytów z niepowtarzalnymi sylwetkami wyróżniają się stojące koło siebie: Tre Cime di Lavaredo.
Dla włochów to w Dolomitach atrakcja nr. 1 - to coś jak dla nas Morskie Oko w Tatrach, po prostu przynajmniej raz trzeba tam być.
Po stromym i bardzo krętym (oraz płatnym) podjeździe, dojechaliśmy do schroniska Rifugio Auronzo Lavaredo na wysokości 2320 m n.p.m.
Panorama z tego miejsca jest po prostu nieziemska.
Oprócz tych słynnych Tre Cime, oczy cieszą również: Cima Ovest, Cima Grande, Cima Piccola, do której przytula się jeszcze Piccolissima i Punta di Frida.
Całość stanowi jedyne w swoim rodzaju skupisko skał.











Zmęczeni, ale pełni wrażeń jedziemy do Prowincji Belluno na nasz kolejny nocleg.
Następny dzień, to część dalsza trasy przez Dolomity.
Piękne widoki oraz pogoda, kręte drogi z dobrą nawierzchnią tylko potęgują przekonanie, że zwiedzanie takich miejsc z siodła motocykla to przyjemność w najczystszej postaci.
Tego dnia opuszczamy Włochy i wjeżdżamy do Austrii, a konkretnie do urokliwego, górskiego miasteczka z jeziorem otoczonym górami ... Seeboden.




Od tej pory zaczynamy niestety drogę powrotną do domu, tzn. Baca wyrwał do Czech, a ja z Radkiem do Wiednia na ostatni nocleg.
Z Wiednia jedziemy jeszcze do Znojmo na obowiązkowe "pachnące" zakupy dla naszych żon w podziękowaniu za wyrozumiałość i z podtekstem, że jak pozwolą na kolejny wyjazd, to w przyszłym roku również możemy wracać przez "Excalibur Free Shop" zakręconyjęzor



Tradycyjnie, dziękuję wszystkim współtowarzyszom (Bacy, Siwemu, Radkowi i Mirkowi) za miłe towarzystwo, nie zapomniane chwile i dobre humory.
Radkowi gratuluję wytrwałości, bo całą drogę pokonał z dobytkiem zapakowanym w ...plecaku i na zupełnie nie turystycznym motocyklu, czyli Hondzie Rune.
Ale to tylko potwierdza znane powiedzonko, że dla chcącego, nic trudnego.
Do następnego wyjazducool
Grzegorz


  PRZEJDŹ NA FORUM