Śląskie walcowanie asfaltow.
Poszło na raty. Najpierw puścił wąż i zaczęło lać płynem. Na szczęście znalazłem serwis w odległości 1 km i to na pół godziny przed zamknięciem. Wąż wymieniony.

Z krzyżakiem gorsza sprawa. Zaczął postukiwać przy dodawaniu i ujmowaniu gazu. Konsultowałem się przez telefon z mechanikiem, który stwierdził, że trzeba będzie to zreperować, ale spokojnie powinienem jeszcze z 10 000 km zrobić.

Delikatnie obchodziłem się z gazem, ale po 3 dniach jazdy po Czechach wał zrobił głośny stuk i zaczął tak walić, że nie dało się jechać dalej. Na szczęście stało się to już w Polsce, na 2 km przed miejscem noclegu. Swoją drogą, nie spodziewałem się, że to jest w stanie się rozsypać. Krzyżak poleciał na pół.

Niestety, do domu miałem ok 350km a mój assistance pokrywał transport tylko do 150km. Udało mi się umówić z mechanikiem, że wyjechał mi na spotkanie i przejął mnie pod Nysą. Więc trochę mnie to wszystko kosztowało. Dobrze przynajmniej, że pasował krzyżak od Goldwinga.


  PRZEJDŹ NA FORUM